Autor Wiadomość
braindamage
PostWysłany: Czw 23:42, 29 Maj 2008    Temat postu:

część 2 znacznie bardziej przypadła mi do gustu. czyta się przyjemnie, jakoś płynnie się mieści pod oczami przy muzyce KATa.

(przy okazji, kilka z tych wierszy znakomicie współgrałoby z muzyką)

liryka nawet romantyczna, zwłaszcza "blizna".
miejscami coś sugeruje, czasem nawołuje, nie poucza, nie nakazuje.


obok "blizny", najciekawsza wydała mi się pierwsza zwrotka "zwierząt", ale po znakomitym początku, reszta nie sprostała wysoko postawionej poprzeczce. zupełnie, jakby ta pierwsza zwrotka przyszła Ci gdzieśkiedyś do głowy i wydała się genialna, a reszta powstała w tęsknocie za jej sukcesem.


ukłonu ciąg dalszy.
Lucek
PostWysłany: Pią 12:10, 08 Lut 2008    Temat postu: Kicz, jad i nerwobóle 2

Minister zdrowia ostrzegłby: W poniższych tekstach nie ma za grosz smaku estetycznego.



blizna
Katastrofa tragicznych odłamków
Swądu spalenizny
Tragedia katastroficznych zamków
Zostawia blizny

Widzę twój uśmiech na negatywie
Zarobaczony zupełnie czarny
Owadów uroki zostaną wciąż żywe
Los nasz zostanie na wieczność marny

Katastrofa żywiołu śmierci
W głowie lej przewierci

Uciekajmy więc przez czasy
Pod kluczem trzymane przestrzenie
Nie oszczędzajmy płuc naszych
By nie popaść w milczenie

Pozwól mego stanu bliźnie
Osiąść w końcu na mieliźnie…
---------------------------------------------
doboga
Swoim śmiechem odratujesz
Resztkę mojej niewinności
Zanim kwasem się zatruję
Do zgniłego szpiku kości

Pomoc może mi przyniesiesz
Ale lepiej w jakimś wiadrze
Chaos w którym dycham zmieciesz
Zanim jeszcze mnie zadrze

Nie pozwalaj mi się chować
Przed fizyczną myślą świata
Kolejna zostanie wdowa
Potraktowana jak szmata

Dlatego ciszą karmię niepokój…
Chociaż stoję na boku…
Nie dotrzymam Tobie kroku…
Nie zgub mnie w tym tłoku…

Któregoś wieczoru widziałem przez okno
Jak ludzie zabawni swoją chorobą
Zapadli w normalność na deszczu moknąc
Ratując się Tobą
-----------------------------------------------
drzazgi
Koronować drzew tysiące zdjęciem
Zabijając nożem ich estetyzm martwy
Potykając się o granic sznury
Poezji czar niczego nie warty

Potyliczę z tobą się słowiku
Panta rei słusznie malutki
Rozgraniczę radość od pustkoty
Z lustrem napiję się wódki

Nie chcę wiecznym nigdy być poetą
Lecz wyrosnąć z dragów w końcu
Zająć dziećmi pracą się kobietą
Umysł gotować na słońcu

Widzisz drzazg w mej głowie tysiąc
Belki nie dostrzegasz swojej
Gdzieś to kiedyś już słyszałem… mógłbym przysiąc
Wypełzłem z szuflady niedorozwojem
------------------------------------------------
wirusy
Niesie echo myśli przednie
Kopie doły pod stopami
Plasując powyżej średniej
Słowotok swój tani

Trupem padasz na ulicy
Przed wystawą ich kolorów
Sam już się przecież nie liczysz
Niewolnikiem potworów

Pedantyczne podłóg stropy
Ranią me stopy

Trupem wstajesz sobie z grobu
Jakby nigdy nic zupełnie
Szkoda było zachodu
Leżeć trzeba było wiernie

Niesie echo swe wirusy
Bakteryjne również twory
Pedantycznych podług stropów
Rad ich schowam się do nory

Niesiesz przed nie bakteryczne
Strofy wprost do mojej niszy
Umysłowej ciszy
Wymioty liryczne
-------------------------------------
zwierzęta
Chronione zwierzęta na łańcuchach szczekają
Ludzie je karmią swoimi ciałami
Później do zwierząt chronionych strzelają
Onanizując się łańcuchami

Traktują się jakby byli chronieni
Łańcuchy sprawdzają poranka każdego
Głupotą społeczną podnieceni
Śmiejąc agonią się chorego

Podetrzyj mentalność wyjmując rewolwer
Którym przestrzelisz mi serce w panierce
Resztkę człowieka do piekła porwiesz
I rzucisz me zwłoki przed własne kroki

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group