|
morświn awangarda / abstrakcja / postmoderna / futuryzm / synkretyzm / deformalizm / symbolizm / SZTUKA WYZWOLONA |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
VV
Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Miasteczkowice
|
Wysłany: Czw 0:27, 27 Mar 2008 Temat postu: Moritorium |
|
|
MORITORIUM
"Jeśli mit ten jest tragiczny, to dlatego, że bohater jest świadomy"
A.Camus "Mit Syzyfa"
Tego tekstu nie powinieneś porównywać do żadnego przeczytanego dotąd, bo nie o to chodzi. Odnieś go do któregoś z intensywnie przeżytych dni, bądź dobrze zapamiętanej nocy, bo ten tekst to rzeczywistość, tak jak dzisiejsze śniadanie, dzisiejszy orgazm, papieros (jeśli właśnie palisz to świństwo).
Starożytni Egipcjanie przywiązywali dużą wagę do jak najdłuższego istnienia ciała,obdarzając je zaufaniem niewspółmiernym, w porównaniu z przekonaniami innych, ówczesnych kultur. Dzisiaj my, jako cała ludzkość, jesteśmy spadkobiercami tej tradycji, czyniąc dokładnie to samo. Staramy się utrwalać i rozciągać nasze formy poprzez makijaże, depilacje, sztuczne zęby. Niektórzy posuwają się nawet do zamrażania psów, czy kotów, nie godząc się na ich skończoność. Literatura to też rodzaj nieświadomej mumifikacji zmysłów, jałowe misterium w starym stylu.
Zwykle się z tego śmiejesz, ale są i chwile, te nieuchwytne jak teraz, w których chętnie przyznałbyś tym zabiegom trochę słuszności. Chleb w takim momencie wydaje się wyjątkowo smaczny, a bąbelki w wodzie mineralnej niespokojne. Pielęgnujesz każde wrażenie, nie mogąc się nim nasycić. Znasz dobrze te cztery ściany, ostatnio uciążliwie ograniczające horyzont, ale teraz wyjątkowo ciekawe. Masz w pokoju okno, przez które wpada światło ulicznej latarni, trochę jakby nieproszone. Na biurku odmierza czas elektroniczny zegar, te na szczęście pozbawiono sadystycznego tykania ich technologicznych poprzedników. Niby wszystko jest na miejscu: książki, płyty, pościel, żona, dzieci. Na niebie jasno skrzy się Wega w konstelacji Lutni, leci helikopter. Tylko nie wiesz, do kogo należy ten cień na ścianie, kogo przedstawia. Z niewyjaśnionej przyczyny za nim podążasz- czujesz że to absolutnie konieczne, albo po prostu robisz to z ciekawości- wszystko jedno. Wychodząc tego wieczoru dwukrotnie sprawdzasz zamek, nerwowo przekręcasz klucz, nieświadomy, że to już nie twoje mieszkanie, nie powinno cię obchodzić. Dlaczego nie pożegnałeś się z dziećmi? Czyżbyś łudził się, że jeszcze je zobaczysz? Zapomnij. Patrz na uśmiech mordercy, do którego samochodu nierozważnie wsiadasz. Cieszy się, ale i tak godzien najwyższego współczucia. To nie jego wina, że robi to co robi. Może miał trudne dzieciństwo, awantury w domu, obitą twarz i brak czegokolwiek do włożenia w kanapkę.
Jedziecie objazdem, aby ominąć korek, jaki utworzył się na trasie wylotowej. Denerwujące są te postoje na światłach, i inni kierowcy, którzy jeżdżą jakby nie tylko pijani, ale i całkiem zaćpani. Masz wrażenie, że miasto jest dzisiaj takie dzikie, wyalienowane, przechodzi przez nie fala niewidzialnej dla oka rewolucji na poziomie cząstek elementarnych. Wjeżdżacie w las, smugi deszczu obijają się mechanicznym rytmem o karoserię, wprawiając wasze umysły w trans. Przypomnij sobie ulubiony film obejrzany w kinie, albo jak pierwszy raz słyszałeś "The End", bo być może doświadczysz jeszcze czegoś podobnego.
Choć jeździłeś czasem przez ten zakątek świata, nigdy nie zwróciła Twej uwagi ta budowla na wzgórzu- przecież taka niezwykła, przypominająca bazylikę z malutkich czaszek, z ogromną kopułą, też z czaszki ludzkiej, ale potężnej. Nie znasz tajemnicy, jeszcze. Wyjaśniam od razu, bo nie chcę się bawić w jakieś głupie podchody- zawsze, gdy myślałeś cokolwiek, przez mózg przepływały chordy zbłąkanych pierwiastków- to z nich ulepiono to wzniesienie, z Twojego ciała, by wreszcie było razem. Ciężko ci wchodzić pod taką górę? Zaraz ktoś wyjdzie by podać ci rękę- nie wszyscy tutaj są źli, przeciwnie- to ostatnie nie upadłe jeszcze z wiecznych księstw dobra. Ten uczynny siedmioletni chłopiec wskaże ci dalszą drogę. Jeśli nie wierzysz, zaufaj jego siwej brodzie i mądrości wyrytej na czole.
"Witamy w naszym Moritorium"- oświadcza neonowy napis na gwiezdnych wrotach. W ostatniej chwili chcesz wracać, ale nigdy odwrotu nie było. Wnętrze gotyckie, szafy włoskie, hiszpańska posadzka, kolumny jońskie, ornamentyka arabska, reszta egzotyczna. Witraż jakby spod ręki Blake'a, ale nic nie przedstawia, jest pusty.
- Proszę pokazać dokument, zostawić rzeczy osobiste, imię, nazwisko, złudzenia, rozebrać się do pasa, albo i całkowicie, odkaszlnąć. Gratulujemy, zdał pan pomyślnie testy medyczne, nie ma już żadnej nadziei, proszę odłączyć od aparatury, niech się nie męczy. Tak, tak, dziękuję bardzo, dziękuję pani, dziękuję panu, cieszę się że wybrano naszą kostnicę, gwarantujemy tu najwyższy komfort, poduszki, chłodnie, świeży nawiew, wymianę powietrza, żadnych sekcji cięć, krojeń...
Popatrz na ekran, bo to ostatnia szansa by widzieć żonę. Co będzie robić teraz? Spokojnie, śpi sobie smacznie, nie śni o niczym, na razie cię kocha, potem nie wiadomo, ale przecież ciebie już nie będzie, ani jej. No dobrze już, wystarczy- po prostu śpi.
Wchodzisz wprost do "komnaty niewiedzy", zwanej też "komnatą milczenia". Ściany w niej są puste, ich budulec to niebyt, tylko że tak pomalowany, żeby sprawiał pozory istnienia (specjalnie dla ciebie, byś mógł go postrzegać w zrozumiałej postaci, której chyba i tak nie zrozumiałeś do końca). Wszystko to zamazane i mroczne, jak z obrazów Muncha, czy Bocklina. W złotych klatkach wiją się bazyliszki i jeszcze straszniejsze hybrydy, ale jest ich tak wiele, że stają się szybko pospolite. Czy pamiętasz? Te portrety, zakątki, zakamarki, ten przepych, tę fatalną grę kompozycji gubiącej się w niedorzeczności?
Oczywiście, że nie pamiętasz, przecież jesteś tu pierwszy raz, jak każdy. Tu nikt nie wraca, bo nie ma skąd. Mimo tego, wszystko wydaje się normalne, niemal tak zwykłe jak życie, z którym tu masz się pożegnać- może tylko zaskakuje ten góral, źółtobrody gazda siedzący pod malowidłem przedstawiającym Seta i nucący znaną Ci piosenkę. Dopiero po chwili zauważasz, że kompletnie przekręca refren.
Nie licz tu godzin i lat
Nie życie mija, lecz ja
(słowa te mogą Ci się wryć w pamięć, albo możesz przejść koło nich zupełnie obojętnie)
Śpiewając to, staruszek struga w bukowym drewnie ogrodowe figurki katolickich świętych lub pogańskich bożków. Naprawdę dobrze mu to idzie, to artysta, mistrz większy od tych, których szczątki leżą w kadzi pod tobą, zbite w jedną masę, zatracające wszelkie kształty i barwy. To twoi dawni nauczyciele.
- Cześć, cześć, morituri te salutant- uśmiechają się z tego rowu naiwnie. Tyle z nich zostało- są tam zarówno ci kiepscy, nic nie warci nigdy, ale i są uznani, albo nieznani nikomu, ale najwybitniejsi z nich wszystkich; a także kapłani, hrabiowie, proletariat, Gilgamesz i Formozus. Też do nich trafisz, za chwilę, po Ostatecznym Sądzie, który i tak nie ma wystarczającej mocy prawnej, by cokolwiek zmieniać. Patrz, idą!
Oto Twój osobisty triumwirat. On Tobą włada, ale nie klękaj przed nim i nie ukorz
się. Z cienia wyłaniają się sylwetki smukłe, identyczne, jakby odlane w jednej foremce, zbliżają się jednakowo przeciętnym krokiem, wyłaniając z dymu kadzidła detale.
- Kim jesteś? - pytasz przerażony pierwszego z nich, ale niepotrzebnie.Widzisz już przecież dobrze znajome kształty, do których tak się przyzwyczaiłeś.
- Ja nie jestem, a staję się. Jam twoje odbicie lustrzane, oblicze na portrecie czy fotografii, twoje własne ciało somoobserwujące się i samoświadome. Nie mogę cię osądzić sprawiedliwie, bo brak mi obiektywizmu i dystansu.
- Ja staję się ciałem Twym, widzianym przez oczy innych- mówi druga postać- bliskich, przyjaciół, obcych, wrogów. Nie ma we mnie ani więcej fałszu, ani więcej prawdy, niż w poprzedniku- wyglądamy tak samo, a jednak jemu ufałeś bardziej. Nie gniewam się, bo nie po to cię nawiedzam. Sądzić też nie będę, bo cię nie znam.
A trzecia postać?
- Staję się twoim obliczem obiektywnym i prawdziwym. Mają rację ci, co twierdzą że nie istnieję, a jednak możemy razem rozmawiać i wyjaśniać pewne kwestie. Funkcjonuję jako idealny, biologiczny mechanizm, a jednak czuję i rozumiem. Poza tym w jaki sposób się staję, nie mam już więcej niedomówień ani tajemnic. We mnie kryje się doskonałość i doskonała nicość, ale nawet ja nie mogę cię osądzić.
Nagle zauważasz, że oni nie żyją. Obojętnie, przechodzisz dalej, od punktu A do B i od B do C. Fabuła tej gry jest całkowicie liniowa i wtórna. Na końcu zawsze czekam ja- widzisz, wstaję właśnie zza biurka, zostawiam papierkową robotę i wyciągam do ciebie rękę, jak przyjaciel. Załatwmy to po dżentelmeńsku.
Ja jestem końcem, który dopadł cię wreszcie. Bądź mi uległy, a postaram się byś nie cierpiał za bardzo. Niczego tak nie pragnę jak zgody między nami, ale też mogę zadawać ci ból niewyobrażalny, niezmysłowy. Obojętne- i tak zaraz przeminiemy. Wiem, że mi nie ufasz, bo mam elegancki garnitur, muszkę, okulary. Wyobrażałeś mnie sobie jako zakapturzony szkielet z krwawą kosą- śmierć rozczarowuje, nawet ona wygląda nudno.
- Masz jakieś ostatnie życzenie? Musisz mieć, bo to ostatnie "ty", które zginąć nie może inaczej, jak poprzez spełnienie.
- Chcę żyć! - krzyczy jakiś głos w tobie, ale już nie ty,
- Ale nie wiesz jak - odpowiadam ja- Życzenie spełnione, żyłeś, tak, żyłeś niewątpliwie, choć pamiętasz to słabo, bo legendarna woda życia okazuje się mętna niczym pomyje.
***
- Zapraszamy do kapsuły ostatecznej, proszę się przypiąć pasami, przygotować, zaraz zaczynamy zabieg...
Odpręż się, rozluźnij. Odczekaj dziesięć minut. Już? Jeszcze nie. Już...?
Widzisz jak idziesz obok, ale jednocześnie leżysz- Ty leżący widzisz Ciebie odchodzącego, a On widzi Się leżącego, ale zaraz znika- to opuszcza Cię Dotyk,
którego odtąd nie czujesz.
Sekwencja się powtarza, kolejna część odchodzi- to Wzrok. Roztacza się przed tobą czerń, kolor najmniej istniejący, ostatnia faza przed nie widzeniem. To jednak nic w porównaniu z utratą Oddechu- bez Wzroku dałoby się żyć, Oddech przypieczętowuje los. Dusisz się krztusisz, wreszcie zrozumiałeś sens zabiegu, chcesz się wyrywać, ale nie masz już Władzy nad sobą. Przez chwilę słyszysz dzwony, przyjemny gong który gram specjalnie by umilić Ci odejście, to Cię uspokaja- widzisz, jaki jestem miły? Na końcu- pozostaje Myśl, ta najmniej trwała część Ciebie dziwnym trafem telepie się jeszcze wzdłuż kurczących się granic wszechświata- ten maleje, staje się tak mały, że wydaje ci się, że obejmiesz go zaraz całego, ale ty malejesz wraz z nim i znikasz, zostaje tylko maleńka plamka z zawężającego się pola postrzegania i świadomości.
- Czy to wszystko?- pytasz z ulgą.
- Prawie. Nie było tak strasznie, prawda? Został ten jeden Punkcik, podążaj za mną.
W nieznanej i niezrozumiałej postaci przemieszczasz się w stronę tej wiązki. Ja Cię opuszczam, ale intuicyjnie wyczuwasz już drogę. Tyle słyszałeś, czytałeś o tych tunelach i światełku, wierzyłeś bądź nie, a jednak byłeś w nich cały czas. Przecież nie umarłeś na daremne, umarłeś by mógł narodzić się ktoś nowy- po to to wszystko.
Stop. To jest koniec korytarza, wcale to nie jest światło, a szarość. Na co czekasz? Przejdź dalej. Jesteś. Ulica, wieczór, stoisz pod drzwiami własnego domu i czujesz głód. Twoja żona śpi, ale zaraz się obudzi. Czas na kolację. Idź już, jesteś wolny. To Twoje życie, rób z nim co uważasz za słuszne.
- Więc nie umarłem naprawdę? - zapytasz pewnie, może nawet z nutką rozczarowania.
Nie, Ty się dopiero co narodziłeś. Dla ułatwienia tego wszystkiego obdarzam Cię iluzją, pojęciami, pamięcią, które scałkowane sprawiają, że identyfikujesz się ze zmarłymi sobowtórami, z tą masą świętego budulca, która stale powiększają wzgórze w sercu lasu, z czaszkami wmurowanymi w bazylikę, z tymi zastępami trupów, które udały się już na wieczny spoczynek do Moritorium, na Golgocie trwających.
Widzisz ten cień na ścianie? Chodź, tym razem przyszedł czas na Ciebie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lucek
Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska
|
Wysłany: Czw 4:30, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Magia Podoba mi się ten styl pisania, podoba mi się zarys myśli, która wyłania się z tego tekstu. Podoba mi się oniryzm tego utworu, to jak przechodzi od wiersza do prozy, płynnie. Dla mnie to jeden z lepszych tekstów jakie ostatnio czytałem. Nie mam nic do zarzucenia, to na pewno.
Jeśli chodzi o fabułę, jest ciekawie porozcinana, ma się jednocześnie wrażenie chwilowości opisywanych zdarzeń jak i ich długiej fizycznie formy. Polemika ze śmiercią oczyma kultury i codzienności na wysokim poziomie. Ostatnio przy oglądaniu "Truposza" Jarmuscha miałem miej więcej tyle samo przemyśleń. Tyle że film był dłuższy.
Podoba mi się senna rzeczywistość tego tekstu, że zaskakuje w tak lekki i spokojny sposób.
Formalnie, jak mówiłem, jest jeszcze lepiej niż fabularnie. Chyba właśnie to kazało mi się skupić mocniej nad tym tekstem. Widać dobrze dobierane słowa, odpowiednio, i w odpowiednich momentach stawiane pytania, zatrzymania, przyspieszenia, zwolnienia akcji itp. wszelkie sztuczki pisarskie.
Zdecydowanie mi się podoba. Szkoda, że to się zamknęło w formie opowiadania. Poetyckość przekazu na miarę Nagiego Lunchu Burroughsa, tylko o wiele cięższe. Chociaż porównanie to nie jest przypadkowe, bo tekst absolutnie nie ma związku z niczym klasycznym. I dobrze.
Mogłoby jeszcze trochę bardziej narkotycznie wszystko tu wyglądać, ale tego się bym po Tobie akurat nie spodziewał, hehe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
VV
Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Miasteczkowice
|
Wysłany: Czw 13:53, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Spoko, następnym razem się naćpam przed pisaniem
Ostatnio interesuje mnie narracja drugo-osobowa, a ten tekścik miał być tylko jej przećwiczeniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucek
Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska
|
Wysłany: Czw 15:14, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Przećwiczeniem powiadasz? No to całkiem nieźle się odnajdujesz w tych klimatach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:03, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
problem w tym, ze mam dwa cienie. jeden blady, drugi jakis za wyrazny (a kot pociaga nosem. kot jest moj. albo moze to ja do niego naleze).
lubie moment, w ktorym narrator pojawia sie w tekscie, ma muszke i jest nudny. to milo z jego strony.
nie potrafie napisac nic madrego.
(i tak, tekst mi sie podoba. oniryzm)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucek
Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska
|
Wysłany: Czw 22:26, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Skoro już poszło tak onirycznie, to co powiedzielibyście na niewielką akcję na oniryczny tekst?
Można by zaprosić kogoś do pisania, i w ogóle. Miałbym ochotę na coś podobnego. Szczególnie po przeczytaniu Moritorium.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:06, 28 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
ja jestem za, tyle ze nie wiem jak u mnie bedzie z wena.
mimo to mozesz na mnie liczyc
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
VV
Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Miasteczkowice
|
Wysłany: Sob 12:10, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
U mnie z weną dobrze, gorzej będzie z czasem. Ale też jestem za (mnie z kolei natchnęło kilka filmów L.Bunuela).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez VV dnia Sob 12:29, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group deox v1.2 //
Theme created by Sopel &
Download
|